Franczyza, czyli z czym to się je

Przeglądając setki ogłoszeń w poszukiwaniu pracy bardzo często można się natknąć na tajemniczo brzmiące hasło – „franczyza”. Co to do diabła? Internet mówi na ten temat niewiele, a sama sprawa jest mocno niejednoznaczna i złożona. Warto się przyjrzeć temu pojęciu zanim wpadniemy w niepotrzebne kłopoty.

Franczyzodawca, a franczyzobiorca. Różnica w tym mniej więcej taka jak w pracodawca i pracownik, ale występuje kilka komplikacji. Najprościej będzie to omówić na konkretnym przykładzie. Zatem załóżmy, że posiadam sprawnie funkcjonującą i sprawdzoną sieć niewielkich kawiarni, które występuję pod jedną nazwą. Najczęściej są one ulokowane w centrach miast. Marka powoli staje się coraz bardziej rozpoznawalna, a ja za wszelką cenę i po trupach staram się poszerzać ową działalność. Zamieszczam zatem ogłoszenie z propozycją zainwestowania pewnej sumy gotówki w powstanie kolejnej, która pod tą samą nazwą i tym samym logiem oraz hasłem będzie prosperować w obiegu. Na moje ogłoszenie odpowiada wstępnie zainteresowany Wiśniewski z portfelem wypchanym po brzegi gotówką, którą pragnie pomnożyć. Ten oto Wiśniewski jest z Wałcza i twierdzi, że ma miejsce oraz wszelkie niezbędne atrybuty w centrum miasteczka. Następnie po dogadaniu szczegółów podpisujemy umowę z której wynika, że wpłaca na moje konto 400 tysięcy złotych i może sobie w Wałczu działać na zasadach zawartych w polityce mojej firmy, a cały dochód jaki uzyska ze swych działań należy do niego. Szanse są teoretycznie duże, bo jak wspominałem marka jest rozpoznawalna. Pan remontuje miejsce, dokupuje sprzęt – unikalne ekspresy do kawy i tajemne receptury i następuje otwarcie. Po kilku miesiącach okazuje się, że kawiarnia w Wałczu nie przynosi oczekiwanych zysków, a prognozy były skrajnie wydumane. Ale Wiśniewski nie może już zażądać ode mnie zwrotu gotówki, ba… często nalicza mu się kara za brak terminowego zobowiązania, dlatego, że mogliśmy podpisać minimalny okres funkcjonowania na minimum 4 lata. Ogołocone konto, ale za to pakiet praw opiewających w koncepcje prowadzenia działalności, prawo ochronne, uprawnienia do kontroli oraz akcje reklamowe. W to wyposażony zostaje mój swego rodzaju „zakładnik”. W skrócie to opis historii franczyzy na konkretnym przypadku. Zbieżność osób, nazwisk oraz miejsc jest przypadkowa…